wtorek, 27 września 2011

tak, jedzie z nami pilot! :)

Wszystko zaczęło się jakieś 15 lat temu, na wycieczce szkolnej do Włoch. Nie wiem co było w niej takiego, ale pamiętam, że i Rzym, i młoda, sympatyczna pilotka, zrobili na mnie niesamowite wrażenie. I wtedy moje dziecięce marzenia zostania w przyszłości baletnicą albo policjantką - ustąpiły miejsca innemu marzeniu, które szybko stało się celem: Chcę być pilotem wycieczek!!

To właśnie dlatego poszłam do klasy językowej w liceum, dlatego wybrałam Turystykę i Rekreację jako kierunek studiów... i dlatego jedną z pierwszych rzeczy, które zrobiłam po maturze - były uprawnienia pilota wycieczek... uprawnienia, które przez ostatnich kilka lat głównie leżały w mojej szufladzie... a właściwie zmieniały szuflady, w zależności od miejsca mojego zamieszkania ;)

A ja pracowałam w biurze... fajna praca :) świetna atmosfera, wygodny etat... organizacja obozów młodzieżowych i różnych innych wyjazdów... tworzenie czegoś nowego i patrzenie jak coś z tego wychodzi... albo uczenie się na błędach, które też jest przecież potrzebne. A marzenie o pilotażu - tak jak i legitymację - przykrywała coraz większa warstwa kurzu... do czasu :)

Jakoś w marcu siedziałam sobie na wykładzie o historii kościoła. Taki niby odległy od kwestii zawodowych temat... ale wykładowca jakoś dziwnie dużo mówił o Rzymie. O Koloseum, które jest tak ciekawie zbudowane, o katakumbach, w których spotykali się pierwsi chrześcijanie... i właśnie wtedy, kiedy pokazał zdjęcie z tych katakumb - przeszły mnie ciarki! Stanęły mi przed oczami te same katakumby, które widziałam jako 15-letnia dziewczynka. Marzenie, które cały czas było w moim sercu, nagle ożyło! I odkryłam, że ono cały czas tam jest... zapomniane i porzucone może przeze mnie, ale nie przez Boga.

On, który jest dawcą marzeń, był ze mną w Rzymie, kiedy po raz pierwszy pokazywał mi jedno ze Swoich marzeń dla mnie... był na wykładzie, kiedy je przypomniał i pokazał, że nadchodzi czas jego wypełnienia.
I jest dziś - kiedy moja walizka stoi spakowana. I kiedy obok leży teczka pilota... taka sama jak dziesiątki innych teczek, które przygotowywałam przez ostatnie kilka lat... ale tym razem... tuż przy słowie "pilot" - jest moje nazwisko :)

Jutro o tej porze będę w Pradze... a potem... z całego etatu zostanie już tylko 1/4... i spełnianie marzenia! :) ...to będzie ekscytujący i piękny rok!!! :)




3 komentarze:

  1. cieszę się razem z Tobą :) Bóg spełnia marzenia, niech prowadzi Cię dalej sowimi ścieżkami!
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
  2. :)
    to było jedno z większych wyzwań w moim życiu... okazało się, że w ciągu jednego wyjazdu może wydarzyć się znacznie więcej niespodziewanych sytuacji trudnych niż mi się wydawało... ale nie żałuję! :)

    OdpowiedzUsuń