czwartek, 11 sierpnia 2011

Bóg jest wierny


ech...
jakoś nie idzie mi napisanie tej notki.
więc powiem krótko:
zeszły tydzień spędziłam na Mazurach.
z 15 (sorry! 16! :D ) niesamowitych młodych ludzi, którzy tak po prostu chcieli poznawać Boga.
Widziałam ludzi, o jakich marzyłam, żeby ich zobaczyć.
Widziałam jak Bóg dotyka serc.
Widziałam jak uzdrawia... prostuje kręgosłupy, zabiera alergie, wygania nerwice.
Widziałam ludzi, którzy zaczynają widzieć jak wiele są w stanie osiągnąć i dla których nic nie jest niemożliwe, bo wiedzą jaki jest ich Bóg.
Widziałam ludzi, którzy mają w sobie radość... i który dodają radości mi.
Widziałam rzeczy, które się dzieją i nagle docierało do mnie, że to dokładnie te rzeczy, które Bóg mi w różnych chwilach mojego życia obiecywał...

Bóg połączył moje pasje i marzenia, które wydawały się niemożliwe do połączenia... słowa, które należały do tak różnych i odrębnych dziedzin mojego życia nagle zaczęły układać się w zdania... "gra terenowa"... "uwielbienie"... "kontrola sanepidu"... "warsztaty muzyczne"... "dowód wpłaty"... "wyjście na plażę"... "nauczanie"... okazało się, że te wszystkie określenia nagle występują koło siebie i składają się w całość o wiele bardziej niesamowitą niż moje najbardziej niewyobrażalne marzenia... i że to wszystko razem służy Bogu - do Jego niesamowitych celów! ...i dopiero wtedy nabiera prawdziwego sensu!

wiele było na tym obozie chwil, kiedy po prostu siedziałam przed Bogiem i mówiłam: "WOW. To naprawdę się dzieje...". I wiedziałam, że nikt nie byłby w stanie nie tylko poukładać w taki sposób puzzli mojego życia, ale nawet wymyślić takich kawałków jednej układanki...

a pomyśleć, że to dopiero początek tej układanki... albo... mozaiki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz